"Złap Raka za Jaja". "Powiedziałem sobie, że to nic ważnego i zaraz zniknie. Nie znikło"

  • 02.05.2016 10:02

  • Aktualizacja: 13:53 15.08.2022

- Pewnego dnia poszedłem do toalety i wyczułem coś na jądrze. Pierwsze co zrobiłem, to powiedziałem sobie, że to nic ważnego i zaraz zniknie. Nie znikło, tylko po tygodniu zrobiło się większe. Miałem w głowie przeświadczenie, że może to być nowotwór, ale odsunąłem tę myśl od siebie, bo nikt nie chce usłyszeć, że zachorował - mówił w "Poranku RDC" Wojciech Walczak, autora bloga "Złap Raka za Jaja" i ambasador kampanii "#łapjaja".
Jak powiedział gość RDC, o raku jąder w Polsce się do tej pory dużo nie mówiło, ale sam ma nadzieję, że się zacznie. - Generalnie rak był słowem zarezerwowanym dla osób starszych. Kiedy zdiagnozowano u mnie chorobę, to pierwsze co przyszło mi do głowy, to że na to się nie umrze i trzeba walczyć. Miałem szczęście, bo rak jądra nie jest najgorszym nowotworem, ponieważ stosunkowo łatwo można go wykryć we wczesnym stadium. On też w miarę przewidywalnie się rozwija, a po diagnozie wiemy, jak nad nim zapanować - tłumaczył Wojciech Walczak.

Autora bloga "Złap Raka za Jaja" dodał, że bardzo ważna jest wczesna interwencja lekarza. - Ostatnio napisał do mnie mężczyzna, którego dotknął właśnie rak jądra. Na szczęście wszystko skończyło się zabiegiem i koniec. Opowiadał, jak leżał w nocy skulony, bolało go od kolan po żebra i wstydził się o tym powiedzieć żonie. Druga rzecz, wstydził się z tym pójść do lekarza. Mężczyźni się tego po prostu wstydzą - podkreślił.

Walczak namawiał również do obserwowania swojego ciała. - Samo badanie nie jest jakąś niesamowitą czynnością. Mężczyźni dotykają się kilka razy dziennie, choćby w toalecie. Nic nie kosztuje, żeby poświęcić chwilę i te najważniejsze rzeczy w organizmie przebadać - mówił. Zaznaczył, że powinno nas niepokoić cokolwiek, czego wcześniej nie było. - To może być guzek, coś twardszego i każdy ból, który jest nienaturalny i nieprzemijający. Jeśli ten ból pojawia się regularnie, jest to dla nas sygnał ostrzegawczy, że coś może być nie tak - podkreślił ambasador kampanii "#łapjaja".

"Zaraz zniknie"

Gość RDC opowiadał, jak sytuacja wyglądała w jego przypadku. - Pewnego dnia poszedłem do toalety i wyczułem coś na jądrze. Pierwsze co zrobiłem, to powiedziałem sobie, że to nic ważnego i zaraz zniknie. Nie znikło, tylko po tygodniu zrobiło się większe. Miałem w głowie, że może to być nowotwór, ale odsunąłem to od siebie, bo nikt nie chce usłyszeć, że zachorował - zauważył.

Jak przyznał, dał jednak o sobie znać rozsądek i udał się do przychodni. - W końcu okazało się, że to rzeczywiście nowotwór. Usłyszałem, że trzeba działać błyskawicznie i tak postanowiłem zrobić. Bardzo szybko trafiłem na stół operacyjny, a po jednym dniu zostałem już wypisany do domu. Później badania wykazały, że nowotwór był w stadium mogącym dawać przerzuty. Wtedy usłyszałem słowo chemia, którą przeszedłem - wspomniał.



Zwrócił uwagę, że jeszcze w czasie leczenia wiedział, iż chce opisać tę historię i pokazać, że rak jądra to rzecz, z którą można wygrać. - Stąd też pojawił się blog, na którym opisuję, co się działo. Raz na jakiś czas dostaję informację, że ktoś wszedł na tę stronę i dzięki temu wiedział, co robić i nabrał świadomości, że da się z tym żyć - mówił w "Poranku RDC" Wojciech Walczak, autora bloga "Złap Raka za Jaja" i ambasador kampanii "#łapjaja".

Źródło:

RDC

Autor:

mg