Zaatakował w Radomiu pięć osób. Są pierwsze wyniki sekcji zwłok

  • 25.06.2018 12:40

  • Aktualizacja: 23:32 25.07.2022

Nie urazy, ale niewydolność krążeniowo-oddechowa była przyczyną śmierci sprawcy serii napadów w Radomiu - wynika ze wstępnej sekcji zwłok 43-latka. Prokuratura czeka jeszcze na wyniki badań, by ustalić, czy podczas napadów mężczyzna był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
Według patomorfologów zgon nie nastąpił na skutek jakichkolwiek urazów. - Przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa - powiedziała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Beata Galas.

Dodała, że ostateczna opinia o bezpośredniej przyczynie zgonu będzie znana dopiero po przeprowadzeniu badań histopatologicznych i toksykologicznych. Śledczy chcą ustalić, czy podczas napadów 43-latek był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Zdaniem rzeczniczki, ostateczna opinia biegłych będzie sporządzona w kilka tygodni.

Atakował ludzi

W ubiegłym tygodniu 43-letni mieszkaniec Radomia wtargnął do jednego z mieszkań na osiedlu Ustronie. Pobił tam swoją konkubinę, po czym uciekł. Kobieta z obrażeniami ciała trafiła do szpitala. Następnie - jak ustalono - 43-latek wtargnął do przypadkowego mieszkania na innym radomskim osiedlu, gdzie zaatakował nożem 34-letniego mężczyznę. Ten ratował się ucieczką, wyskakując przez okno z pierwszego piętra. Napastnik zabrał z mieszkania kluczyki do samochodu i pojechał nim do centrum miasta. Wszedł do jednego z bloków, wyważył drzwi przypadkowego mieszkania i zaatakował nożem 75-letniego mężczyznę, którego ranił w okolice brzucha. 75-latek w stanie ciężkim przebywa w szpitalu.

43-latek zaatakował jeszcze dwóch innych mężczyzn, a w pogoni za jednym z nich uszkodził samochodem wiatę przystankową i wjechał w sklep. Policjanci znaleźli napastnika w okolicy jego miejsca zamieszkania. Jechał skradzionym seatem. Według prokuratury, na widok funkcjonariuszy stał się agresywny, nie reagował na polecenia. Został obezwładniony i zakuty w kajdanki. Podczas interwencji zaczął tracić przytomność. Funkcjonariusze rozkuli go i podjęli akcję reanimacyjną, która trwała do przyjazdu karetki pogotowia. Mimo udzielonej pomocy mężczyzna zmarł.

Według rodziny 43-latka przez wiele lat leczył się on psychiatrycznie, a w feralnym dniu nie został przyjęty do szpitala mimo objawów wskazujących na nawrót choroby. Wątek ten bada prokuratura.

Źródło:

PAP

Autor:

ir/mg