Vaclav Neckar - legenda czeskiej estrady. "Cała muzyka została mi w głowie"

  • 25.07.2016 22:41

  • Aktualizacja: 13:57 15.08.2022

- Nasza kapela składa się z pięciu starszych muzyków. Mamy za to młody zespół techniczny, który dba na przykład o to, żeby nas nie było za bardzo widać. Mamy z bratem taką teorię, że patrzenie cały wieczór na nasze stare gęby, może nie sprawiać przyjemności. Koncert trzeba ubarwić światłem, ciemnością. Jesteśmy zwolennikami teorii, że człowiek powinien pracować tak długo, jak może. Kiedy przestaje pracować, jest martwy - powiedział Vaclav Neckar, legendarny czeski wokalista.
Neckar opowiedział w rozmowie z Teresą Drozdą o swoich koncertach. - Koncertów jest sporo i to dobrze. Latem mamy kilka większych - w amfiteatrach, plenerze. Najbardziej jednak lubię grać w teatrach. Nasza kapela składa się z pięciu starszych muzyków. Mamy za to młody zespół techniczny, który dba na przykład o to, żeby nas nie było za bardzo widać. Mamy z bratem taką teorię, że patrzenie cały wieczór na nasze stare gęby, może nie sprawiać przyjemności. Koncert trzeba ubarwić światłem, ciemnością. Jesteśmy zwolennikami teorii, że człowiek powinien pracować tak długo, jak może. Kiedy przestaje pracować, jest martwy - powiedział wokalista.

Repertuar

Czeski artysta opowiedział również o swoim repertuarze. - Nagrałem około 500 piosenek. Ostatnie dwie płyty różnią się od pozostałych. Są poważniejsze, romantyczne, głębsze. Ta najnowsza jest wręcz duchowa - bożonarodzeniowa - wyjaśnił. - Kiedy gramy w plenerze dla wielopokoleniowej publiczności, sięgamy po "młodziutkie" 40-letnie piosenki. Jeśli mamy koncert kameralny, gramy utwory z dwóch ostatnich płyt - dodał.

O repertuarze opowiedział również brat wokalisty, Jan Neckar. - Nasz repertuar jest bardzo szeroki, ale jest też to repertuar wysokiej jakości. Z tego co mamy uda się ułożyć wiele zróżnicowanych dramaturgicznie koncertów dla  wszelakiej publiczności. Mam nadzieję, że jeszcze coś nagramy. Może po dwóch ostatnich poważniejszych płytach, nagramy coś wesołego, bardziej rytmicznego. Nie ma nic gorszego, niż smutny staruszek. O wiele lepiej być staruszkiem wesołym - powiedział.

Polski akcent

Vaclav przypomniał w audycji, że miał kiedyś przyjemność śpiewać po polsku. - Z Marylą Rodowicz nagrałem kiedyś program o Rumcajsie, po polsku - powiedział wokalista. - Nie miałem polskich piosenek w repertuarze, poza tymi z Marylą. Po Sopocie w 1978 roku razem z kapelą mieliśmy trasę koncertową po Polsce, zagraliśmy około 100 koncertów. Nie śpiewałem po polsku, ale zapowiadałem w waszym języku piosenki. Podjąłem wyzwanie - dodał.

Artysta w 2002 roku przeszedł udar mózgu i miał afazję. - Na szczęście cała muzyka została mi w głowie - podsumował.

Źródło:

RDC

Autor:

mb