Nie przestępstwo, a zaaranżowana akcja? Śledztwo ws. spalonych dokumentów w Gołaszewie

  • 17.07.2018 13:12

  • Aktualizacja: 14:33 15.08.2022

Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie wszczęła śledztwo w związku ze znalezieniem w miejscowości Gołaszew około trzech ton dokumentów. Jedne ze strażaków OSP w Ożarowie Mazowieckim stwierdził, że ujawnione spalone akta i karty do głosowania to nie efekt przestępstwa.
Mowa o aktach Sądu Rejonowego w Wołominie, stołecznego MPO oraz wypełnionych kartach do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu sprzed ponad dekady.

Akta zostały odnalezione w pustostanie w miejscowości Gołaszew. To obiekt nazywany przez mieszkańców "chlewikiem", pozostałość po PGR. Budynek jest własnością gminy Ożarów Mazowiecki. - Z urzędem skontaktował się mieszkaniec, który poinformował o tym znalezisku. Na miejsce natychmiast udał się nasz pracownik, który te informacje potwierdził i w związku z tym wezwał policję. Znalezione dokumenty nie mają w ogóle nic wspólnego z naszą gminą. Są zupełnie innego rodzaju i typu – tłumaczył w rozmowie z PAP burmistrz Ożarowa Paweł Kanclerz.

Znalezisko było nietypowe. W stertach leżały nadpalone, przemoknięte dokumenty związane z działalnością archiwum zakładowego Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania m.st. Warszawy, a także dokumenty dotyczące wywozu nieczystości z Uniwersytetu Warszawskiego i spółdzielni mieszkaniowych.

Karty do głosowania

W centralnej części pustostanu ktoś wybudował zadaszoną konstrukcję z płyt kartonowych. Stały w niej stalowe regały przypominające te z archiwów sądowych. To właśnie tam leżały akta spraw cywilnych z Sądu Rejonowego w Wołominie dotyczące lat 2002-2005, a także - jak nieoficjalnie ustaliła PAP - wypełnione karty do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu na IV oraz V kadencję, czyli z lat 2001 i 2005. Całość była przykryta plandeką. Dokumenty i regały były nadpalone.\

Policjanci przez cztery godziny zabezpieczali znalezisko. Jak podaje kom. Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji, wywieziono dwa busy pełne dokumentów. Mogły ważyć około trzech ton. - Dokumenty zostaną teraz posegregowane, po tych czynnościach zostaną przeprowadzone oględziny. Powinny się rozpocząć jeszcze w tym tygodniu i mogą potrwać bardzo długo z uwagi na ogromną ilość tych materiałów – powiedział Marczak. Dodał, że dopiero po oględzinach będzie dokładnie wiadomo, jakiego rodzaju są to dokumenty i do których instytucji należy się zwrócić z pytaniem, w jaki sposób trafiły do Gołaszewa.

Śledztwo prokuartury

Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie we wtorek otrzymała materiały sprawy. Śledztwo najprawdopodobniej będzie prowadzone w kierunku art. 276 kodeksu karnego, czyli "Kto niszczy, uszkadza, czyni bezużytecznym, ukrywa lub usuwa dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".

Nie przestępstwo, a badania?

Leszek Stachlewski z OSP w Ożarowie Mazowieckim poinformował, że w pustostanie prowadzone były badania naukowe dotyczące gaszenia pożarów w archiwach sądowych.

Nikt nie zgłosił pożaru. Jak się okazało, stało się tak dlatego, bo straż pożarna... sama nadzorowała palenie dokumentów.

- Około trzech tygodni temu pomagaliśmy firmie badawczej, która sprawdzała rozwój pożaru na półkach w archiwum i testowała system gaszenia mgłą (...) Oni to podpalali od dołu i po jakimś czasie sprawdzali spadek temperatury po tym, jak ruszyły tryskacze. My zabezpieczaliśmy te ćwiczenia. Trwały trzy dni - powiedział Leszek Stachlewski z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ożarowie Mazowieckim.

Straż pożarna nadzorowała te działania, bo jest właścicielem pustostanu. Jego wnętrze zostało zaaranżowane na przestrzeń archiwum, a firma miała dokończyć swoje badania.

Sprawę bada prokuratura pod kątem bezprawnego niszczenia dokumentów oraz niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych.

Źródło:

PAP

Autor:

PG/mg