Trener AZS PW przed meczem ze Skrą: marzymy o potrójnej koronie

  • 18.03.2016 10:28

  • Aktualizacja: 21:32 25.07.2022

- Nasze zespoły dzieli różnica klas. Ale jeśli zagramy na pełnym ryzyku i ułańskiej fantazji, możemy się im przeciwstawić – mówi Polskiemu Radiu RDC trener siatkarzy AZS Politechniki Warszawskiej Jakub Bednaruk. W niedzielę jego podopieczni zagrają na Torwarze ze Skrą Bełchatów. Dla fanów siatkówki w stolicy to najważniejszy mecz w sezonie.

Kacper Merk: W środę Skra pokonała na wyjeździe najlepszy w Europie Zenit Kazań. W niedzielę przyjeżdża do Warszawy na mecz z Politechniką. Będzie trudno?


Jakub Bednaruk: Jeżeli Skra zagra tak, jak w środę, to możemy nie wyjść poza piętnaście punktów w każdym z setów. Bo nasze zespoły dzieli różnica klas. Ale też jeśli zagramy na pełnym ryzyku, takiej ułańskiej fantazji, to możemy przeciwstawić im trudne warunki.


Moim zdaniem Skra w ostatnich tygodniach prezentuje się najlepiej ze wszystkich polskich zespołów marzących o występie w finale mistrzostw Polski. Powiem więcej, gdyby mecz o złoto rozgrywać jutro, to byliby dla mnie faworytem do tytułu.


Pod warunkiem, że w ogóle awansuje do finału. Bo przyjeżdża na parkiet zespołu, który pokonuje kolejnych kandydatów do tego meczu.


W tej chwili mierzymy w potrójną koronę, czyli pokonanie trzech medalistów z poprzedniego sezonu. Na razie ograliśmy mistrza Polski z Rzeszowa i wicemistrza z Gdańska. Teraz czas na brązowego medalistę z Bełchatowa. Osiągnięcie takiego wyniku byłoby czymś bezprecedensowym w historii Politechniki.


Ale z naszego punktu widzenia najważniejsze są cztery punkty straty do ósmego miejsca w tabeli. Do końca sezonu będziemy starali się wyprzedzić Olsztyn i Bydgoszcz, co dla nas byłoby swoistym mistrzostwem Polski. Jak mówiłem, mamy cztery punkty straty, ale jeden mecz więcej do rozegrania. Właśnie ten ze Skrą. Dlatego chcemy wygrać. A jeśli przy okazji przeszkodzimy w osiągnięciu jej celów, to przecież nie będziemy płakać.


Tym bardziej, że przecież jesienią też ograliście Zenit.


Nam poszło nawet lepiej, bo nie straciliśmy z nimi seta. Oczywiście ciężar gatunkowy tych dwóch spotkań był zupełnie inny, bo Skra pokonała Rosjan w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, a my w meczu towarzyskim. Ale dla nas było to sporym powodem do dumy.


W niedzielę na pewno będzie tak pod względem organizacyjnym.


Trzy lata temu nasz mecz na Torwarze oglądało 5,5 tys. fanów, a w tym roku podobno możemy pobić ten rekord. Skra jest magnesem dla stołecznych kibiców. Nas to cieszy, bo chcemy budować markę drugiej najważniejszej drużyny mieście, po piłkarzach Legii. Zdajemy sobie sprawę z faktu, że w Warszawie trzeba nieustannie walczyć o kibica. Ludzie mają tu tyle możliwości, że przekonanie ich do spędzenia niedzielnego popołudnia w hali siatkarskiej nie jest takie proste. Dlatego chcemy im pokazać coś, czego na klubowym meczu siatkówki w Polsce jeszcze nie było. To będzie oprawa rodem z finałów Ligi Światowej. Mam tylko nadzieję, że na koniec nie okaże się, iż widowisko było lepsze od samych wydarzeń sportowych na parkiecie.


Gdzie widzisz szansę na pokonanie takiego rywala?


Wszyscy musimy serwować po taśmie, tak żeby piłka spadała w środkową linię boiska. A tak poważnie, mówiłem już o fantazji i ryzyku, jakie musimy podjąć. Nie ma innej możliwości, by wygrać. Nie możemy bać się podejmować trudnych rozwiązań. Z góry przepraszam kibiców, jeśli będziemy psuli dużo zagrywek czy ataków. Ale w siatkówce, jeśli spotykasz się z mocniejszym przeciwnikiem, nie ma innego sposobu na zwycięstwo, niż maksymalne ryzyko.


Wiceprezes AZS PW: mam nadzieję, że to, co udowodniła Skra w Kazaniu, to my pokażemy w Warszawie [czytaj więcej]

Źródło:

RDC

Autor:

Kacper Merk