"Ten działacz na rzecz praw człowieka był konfidentem bezpieki. Był i jest oszustem"

  • 18.02.2016 12:36

  • Aktualizacja: 13:50 15.08.2022

- Padła pewna legenda. Mamy przecież lotnisko im. Wałęsy. On przemawiał też przed amerykańskim kongresem. To tak jakby okazało się, że Gandhi jest hochsztaplerem, a nie człowiekiem, który doprowadził Indie do wolności. To upadek wielkiej legendy i osoby, która była produktem eksportowym Polski. Ten działacz na rzecz praw człowieka był po prostu konfidentem bezpieki. Był i jest oszustem - mówił w RDC Przemysław Wipler z partii Korwin.
Wśród dokumentów znalezionych w domu Marii Kiszczak, wdowy po szefie komunistycznej bezpieki jest między innymi teczka pracy Tajnego Współpracownika SB ps. Bolek i odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy z SB podpisane nazwiskiem Lecha Wałęsy.

Szef Instytutu Łukasz Kamiński poinformował, że zgodnie z opinią eksperta-archiwisty dokumenty są oryginalne. Znaleziono wśród nich m.in. odręczne, podpisane pseudonimem „Bolek”, pokwitowania odbioru pieniędzy. W teczce pracy tajnego współpracownika, liczącej 279 kart, w oryginalnych okładkach, znajdują się liczne doniesienia tajnego współpracownika pseudonim „Bolek” oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z tajnym współpracownikiem pseudonim „Bolek”. Część doniesień pisana jest odręcznie i podpisana pseudonimem „Bolek”. Dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują okres lat 1970-1976.

Udostępnienie dokumentów

Łukasz Kamiński ujawnił, że na paczce, w której były dokumenty, przyklejona była koperta z listem Czesława Kiszczaka, zaadresowana „Do Dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie do rąk własnych”. W kopercie znajduje się odręcznie napisany list z kwietnia 1996 r., w którym Czesław Kiszczak informuje o przekazaniu do Archiwum Akt Nowych akt dokumentujących współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. List jest odręcznie podpisany przez Czesława Kiszczaka. List wraz z paczką zawierającą obie teczki nie został wysłany.

Teraz dokumenty są opisywane. Mają być wkrótce udostępnione. Podobnie ma stać się z innymi dokumentami, znalezionymi w domu Marii Kiszczak.

"Mamy udawane i oszukane państwo"

Jak powiedział w RDC Przemysław Wipler, znaleziska w szafie Kiszczaka są świadectwem i aktem narodzin III RP. - Nie mieliśmy do czynienia z fundamentalnym przełomem demokratycznym po 1989 roku. Tracący władzę i pieniądze komuniści przeprowadzili proces, w który zaangażowane zostały osoby z resortów siłowych. Miał on polegać na tym, że wybrali sobie tzw. opozycję, ludzi pod pełną kontrolą i mydląc oczy społeczeństwu przeprowadzili transformację, żeby zachować uprzywilejowaną pozycję w kwestiach ekonomicznych i politycznych - mówił.

Dodał, że tacy ludzie jak Janusz Korwin Mikke mieli racę. - Mamy udawane i oszukane państwo, w którym zapewniono profity tym, którzy okradali nas przed 1989 rokiem. To jest symboliczne zwycięstwo ludzi, którzy chcieli w polskim życiu politycznym normalności i mówili, że takie osoby jak Lech Wałęsa są konfidentami SB prowadzonymi przez rządzących PRL - podkreślił.

"Był i jest oszustem"

Dodał, że padła pewna legenda. - Mamy przecież lotnisko im. Wałęsy. On przemawiał przed amerykańskim kongresem. To tak jakby okazało się, że Gandhi jest hochsztaplerem, a nie człowiekiem, który doprowadził Indie do wolności. To upadek wielkiej legendy i osoby, która była produktem eksportowym Polski. Ten działacz na rzecz praw człowieka był po prostu konfidentem bezpieki. Był i jest oszustem - ocenił.

Wspomniał również, że Janusz Korwin Mikke, po tym jak złożył w Sejmie projekt ustawy lustracyjnej, został wyeliminowany z polskiego życia publicznego na wiele lat. - Wrócił w wyborach do PE ale przez 20 lat był wykluczany z mediów i przestrzeni publicznej, ponieważ piętnował konfidentów i działalność Lecha Wałęsy - zaznaczył w RDC Przemysław Wipler.

Źródło:

RDC, IAR

Autor:

mg