Sukces polskich studentów z Politechniki Rzeszowskiej. "Od trzech lat jesteśmy w czołówce"

  • 26.07.2016 22:43

  • Aktualizacja: 13:57 15.08.2022

- Polskie zespoły cierpią na brak pieniędzy. Mamy mniejsze budżety niż Amerykanie. Oni mają pewne rozwiązania podane na tacy, zaczynają sobie utrudniać życie i bywają problemy z niezawodnością. My robimy nasze konstrukcje maksymalnie uproszczone, żeby nie miało się co zepsuć. Ta strategia przynosi rezultaty. Od trzech lat jesteśmy w czołówce. Rozwiązania, które wprowadzamy, sprawdzają się na pustyni. Jesteśmy konkurencyjni - powiedział o łaziku Legendary IV Grzegorz Szpyra, jeden z współtwórców i student Politechniki Rzeszowskiej.
2 czerwca 2016 na linii startu zawodów University Rover Challenge, na pustyni w Utah, stanęło 30 zespołów, w tym 7 polskich drużyn. Łazik Legendary IV najlepszy na świecie, a drużyna Politechniki Rzeszowskiej po raz drugi z rzędu wygrała zawody łazików marsjańskich w Stanach Zjednoczonych. - Jako zespół startujemy czwarty raz. W konkursach biorą udział jedynie studenci, więc osoby, które zakończyły studia, opuściły nas. W przyszłym roku większość z nas kończy studia, więc do gry wejdą młodzi i ambitni i mam nadzieję, że pociągną nasz sukces - powiedział Szpyra.

Skład zespołu

Student przedstawił skład zespołu, który brał udział przy konstrukcji łazika. - Generalnie są wśród nas studenci wydziału mechanicznego, mechaniki i budowy maszyn, mechatroniki, elektrycznego, elektrotechniki, lotnictwa, kosmonautyki, a także jest dziewczyna z wydziału chemicznego - powiedział w audycji "Z innej planety".

Strategia

Szpyra opowiedział o przygotowaniach do konkursu łazików. - Generalnie polskie zespoły cierpią na brak pieniędzy. Mamy mniejsze budżety niż Amerykanie. Oni mają pewne rozwiązania podane na tacy, zaczynają sobie utrudniać życie i bywają problemy z niezawodnością. My robimy nasze konstrukcje maksymalnie uproszczone, żeby nie miało się co zepsuć. Ta strategia przynosi rezultaty, od trzech lat jesteśmy w czołówce. Rozwiązania, które wprowadzamy, sprawdzają się na pustyni. Jesteśmy konkurencyjni - wyjaśnił jeden z konstruktorów. - Początek projektu rozpoczynamy od spotkań, na których przedstawiamy pomysły, rozwiązania na poszczególne części, podzespoły. Potem przychodzi czas na projekty, a następnie ten cały projekt trzeba złożyć i przeprowadzać testy, potem poprawki - dodał.

Treningi

Jak powiedział w audycji student, polskim Marsem były tereny uczelniane i pobliskie pagórki z piaskiem. - Testujemy w takich warunkach, bo nie ma w Polsce miejsc podobnych do tych w stanie Utah. To, co się sprawdzi wokół Politechniki, sprawdzi się też na pustyni. Jeżdżenie po trudnym terenie wszędzie ma takie samo znaczenie. Tak naprawdę kluczem nie jest teren, tylko sprawność naszego robota i to, co potrafi zrobić. Regulamin wymusza na nas wykonanie czynności, jakie musiałby wykonać astronauta - wyjaśnił Szpyra.

Konkurs

Konstruktor opowiedział o przebiegu konkursu. - My naszego łazika przygotujemy pod zawody. Mieliśmy informację o czterech konkurencjach. Warto powiedzieć, że w tym roku po raz pierwszy pojawiły się półfinały. Do finałów głównych dostało się czternaście drużyn. Półfinały składały się z przejazdu po belkach, obsłudze panela, odpowiedzenia na pytanie związane z Marsem i drobne przełożenie narzędzi. Na podstawie trzech prób najwyższy wynik był odnotowywany. W finale mieliśmy więcej czasu na wykonanie zadań. Stopień trudności był większy, ale mieliśmy więcej czasu. Półfinały przeszliśmy jak burza. Musieliśmy dać z siebie wszystko. W finale - przejazd po trudnym terenie w okolicy bazy marsjańskiej na pustyni w Utah, gdzie skały są podobne do tych, jakie można znaleźć na Marsie. Na trasie znajdują się podjazdy, uskoki, grząskie tereny. Następna konkurencja to było pozbieranie porozrzucanych narzędzi, które następnie trzeba było dostarczyć do odpowiedniego astronauty. Nie widzieliśmy go, musieliśmy kierować się współrzędnymi. Kolejnym zadaniem był pobór próbki gleby. Musieliśmy za pomocą świdra pobrać kamień, marsjański piasek. Nasz ekspert chemiczny analizował próbkę pod kątem istnienia życia. Jednak to ostatnie zadanie było najtrudniejsze. Polegało na obsłudze generatora prądu. Około 150 metrów dalej stał wózek z kanistrem. Trzeba go było przyciągnąć do generatora, otworzyć wlew paliwa, wlać, wystartować i otworzyć zawór butli z tlenem i podłączyć do innej - powiedział student.

 

lazik - skype

Źródło:

RDC

Autor:

mb