"Tylko ci, którzy nie są w zarządzie". Jest zgoda szefa LOT na rozmowy z przedstawicielami załogi

  • 23.10.2018 13:34

  • Aktualizacja: 14:38 15.08.2022

Po dłuższym zamieszaniu w siedzibie LOT prezes spółki Rafał Milczarski zgodził się na rozmowy z posłami opozycji oraz przedstawicielami załogi. Zastrzegł, że nie będzie rozmawiał z nikim z zarządu związku zawodowego. Milczarski otrzymał w poniedziałek wieczorem telefon od szefa kancelarii premiera, Michała Dworczyka. Jej treść skomentował rzecznik PLL LOT Adrian Kubicki przekonując, że "nie ma mowy o interwencji".
Związkowcy w PLL LOT prowadzą od czwartku protest, który polega na niepodejmowaniu przez nich czynności służbowych. Związkowcy domagają się przede wszystkim przywrócenia do pracy przewodniczącej ZZPPiL Moniki Żelazik, która została dyscyplinarnie zwolniona z pracy.

W poniedziałek natomiast 67 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych w związku z ich uczestnictwem w strajku.

Nie z zarządem


W kompleksie budynków LOT pojawili się we wtorek z interwencją posłowie PO - była premier Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz. Milczarski wyszedł do protestujących, a odpierając zarzuty, że "trzyma ludzi na deszczu" wyjaśnił, że wśród protestujących znajdują się osoby zwolnione z LOT i ich przepustki do budynków nie działają. Według niego, działają natomiast przepustki osób, które nie zostały zwolnione.

Milczarski wraz z posłami przeszedł następnie do biurowca LOT, gdzie spotkały się dwie grupy pracowników - strajkujących i przeciwników protestu. W czasie dyskusji z posłami prezes oświadczył, że może udać się na rozmowy z posłami i z przedstawicielami załogi. - Zgadzam się na osoby, które nie są w zarządzie związku - oświadczył.

Prezes LOT powtórzył, że strajk jest nielegalny i dodał, że był motywowany politycznie - miał związek z niedzielnymi wyborami. Milczarski oświadczył też, że zwolniona szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) Monika Żelazik nie zostanie przywrócona do pracy. - Nie zostanie przywrócona do pracy, bo jej obecność w firmie stanowiłaby zagrożenie dla pasażerów. Naszą decyzją do firmy nie wróci, ewentualnie - decyzją sądu - stwierdził Milczarski.

"Nie ma mowy o interwencji"

Jak mówi rzecznik PLL LOT Adrian Kubicki, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk zadzwonił w poniedziałek do prezesa Milczarskiego. - Nie ma mowy o jakiejkolwiek interwencji. Te rozmowy potwierdzają, że zarząd ma legitymację, żeby sprawy spółki rozwiązywać wewnątrz firmy - podkreśla.

- Każdy ze zwolnionych, kto chciałby się z nami skontaktować i porozmawiać o swojej sytuacji, może to zrobić - mówi rzecznik PLL LOT. Przyznaje, że zwolnione osoby są "ofiarami działania liderów związkowych i zostały nakłonione do nielegalnego strajku" - To nie zwalnia ich jednak z odpowiedzialności za te działania - zaznacza.

Jak przyznaje, spółka będzie domagać się pokrycia strat przez związkowców. - Kilka, kilkanaście milionów złotych to rachunek, który należy się związkom za nielegalny strajk - mówi Adrian Kubicki.

Rzecznik spółki dodaje, że LOT-owi udało się opanować sytuację. W związku z protestem części załogi nie odleciał we wtorek samolot do Krakowa o 10.40. Odwołany jest w związku z tym także przylot ze stolicy Małopolski o 13. Do warszawskiego portu nie przylecą też samoloty z Tokio, Seulu i Toronto. Adrian Kubicki informuje, że z powodu protestu przewoźnik musiał odwołać już 28 lotów.

Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy został wybrany spośród zarządów dwóch związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) na czele z Moniką Żelazik oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, którego przewodniczącym jest Adam Rzeszot.

Źródło:

RDC

Autor:

Łukasz Rydzewski/mg