Wiadomości
Udostępnij:
Quantified self, czyli policzone "ja". "To poniekąd pomysł na obsesyjne społeczeństwo"
-
07.02.2016 14:07
-
Aktualizacja: 13:49 15.08.2022
Zdaniem dr Przegalińskiej, z danych można się dowiedzieć absolutnie wszystkiego na temat człowieka. - Jest coraz więcej ludzi, którzy mają do czynienia z danymi wszelkiego rodzaju. Trzeba zadać sobie kilka pytać - po co nam te dane? Co one robią, co zmieniają? - podkreśliła w RDC.
Jak wyjaśniała, od jakiegoś czasu stosowany jest termin "big data", czyli wielkie dane, z których można wyłuskać pewne mega- czy mikro-trendy. - Pytanie czy "big data" to "smart data"? Czy rzeczywiście nam coś dają? Ten pomiar, którego dokonujemy np. w mediach społecznościowych, co ma na celu? - pytała.
Policzone "ja"
Gość Tomasza Stawiszyńskiego zwrócił uwagę, że od pewnego czasu rozwija się potężna społeczność quantified self, czyli policzone "ja". - To społeczność bardzo technologiczna, ludzie, którzy gromadzą jak największą ilość urządzeń, żeby zbierać rozmaite dane na temat swojego ciała. Na przykład, ile zrobili kroków w ciągu dnia, ile kalorii spalili, ile czasu spędzili w pracy, jak byli efektywni, jak się rozkłada ich dzienny schemat - wyliczała dr Przegalińska. - Poprzez mechanizm liczenia siebie chcą się czegoś o sobie dowiedzieć - wyjaśniała.
Elektrowstrząsy
Jak mówiła, to "w pewnym sensie pomysł na społeczeństwo obsesyjno-kompulsywne, szczegółowe, drobiazgowe". - Ale z drugiej strony racjonalna jednostka to taka, która ma wszystko pod kontrolą i tym zarządza - komentowała.
Dr Przegalińska zwróciła uwagę, że na popularności zyskuje jeden z trackerów, który poza zbieraniem danych na nasz temat, jest reaktywny - stosuje system nagród lub kar. - Jeśli np. tracker wykryje, że spędzamy za dużo czasu na jakiejś czynności, a mieliśmy tego nie robić - karze nas elektrowstrząsem - wyjaśniała.
Źródło:
Autor:
gk