Próba jądrowa w Korei Północnej. "Chodzi o stabilizację wewnętrznego reżimu"

  • 06.01.2016 18:30

  • Aktualizacja: 13:47 15.08.2022

Przeprowadzona w środę przez Koreę Północną próba jądrowa wywołała trzęsienie ziemi odczuwalne w Korei Południowej, Japonii, Chinach i USA. Pod adresem Pjongjangu kierowane są słowa potępienia i niepokoju. - Jeśli to była próba bomby wodorowej, to świat ma ostatni moment. Jeśli teraz nie załatwią tej sprawy, to jest się czego bać - komentował w "Strefie kultury" prof. Waldemar Dziak (Instytut Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas). Prof. Dziak zajmuje się Koreą Płn. od przeszło 40 lat i jest jednym z nielicznych Polaków, którzy mają zakaz wjazdu do tego kraju.

Władze Korei Płn. potwierdziły oficjalnie w środę, że przeprowadziły próbny wybuch niewielkiej bomby wodorowej. Wybuch spowodował wstrząs o sile 5,1 st. Odnotowały go obserwatoria sejsmologiczne w USA, Japonii, Chinach i Korei Południowej. "Ładunek wykorzystany w ostatniej próbie nuklearnej Korei Płn. mógł zawierać małą ilość wodoru" - podało z kolei ministerstwo obrony Korei Płd. Wcześniej służby wywiadowcze tego kraju podały w wątpliwość doniesienia, że Pjongjang dokonał testu broni wodorowej.


"Jest się czego bać"


- Zapewne w ciągu kilku dni dowiemy się, czy to rzeczywiście była bomba wodorowa. To ma wielkie znaczenie - mówił prof. Dziak. - Jeśli okaże się, że to faktycznie była bomba wodorowa, oznaczałoby to, że północnokoreański program atomowy zdobył kolejne piętra technologiczne. To jest naprawdę ogromne niebezpieczeństwo, jest się czego bać - ocenił gość RDC. Jak mówił w "Strefie kultury", społeczność międzynarodowa "popełniła kolosalny błąd". - Kiedy napisałem 10 lat temu książkę o Korei Płn. i jej programie atomowym – to było jeszcze przed pierwszą próbą – to wielu ekspertów wtedy powiedziało, że Korea Płn. raczej nie ma takich możliwości, że trzeba poczekać dekadę, może nawet dwie - opowiadał prof. Dziak. - Okazuje się, że wiedza nawet największych ekspertów jest mniej przydatna niż intuicja - uważa.


Jak zaznaczył podczas rozmowy z Teresą Drozdą, przy programie atomowym Korei Płn. pracuje "nie kilkadziesiąt osób, ale kilkanaście tysięcy inżynierów". - Tam panuje wszechobecna cenzura, ale oni mają dostęp do najnowszych technologii, do specjalistycznej literatury - podkreślał profesor.


- Korea Płn. ma tę broń nie po to, żeby jej użyć, ale by stabilizować własny wewnętrzny reżim – wyjaśniał gosć RDC. - Tam jest bieda, głód, ale nie ma buntu. Jedyny rodzaj buntu to ucieczka. Całe społeczeństwo jest podporządkowane - mówił. Jak tłumaczył, broń atomowa to część budowania propagandowego autorytetu władzy – "jesteśmy biedni i głodni, ale świat się nas boi".


Świat potępia próbę


W odpowiedzi na ogłoszoną przez Koreę Północną próbą jądrową z całego świata pod adresem Pjongjangu kierowane są słowa potępienia i niepokoju. W Nowym Jorku zwołano pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun potępił próbę jądrową, określając ją jako "głęboko destabilizującą dla regionalnego bezpieczeństwa", oraz zażądał od Pjongjangu zaniechania aktywności nuklearnej oraz respektowania własnego zobowiązania do "dającej się zweryfikować denuklearyzacji".


Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini w wydanym w środę oświadczeniu wezwała władze północnokoreańskie do ponownego zaangażowania się w wiarygodny i konstruktywny dialog ze społecznością międzynarodową, a także zaprzestania nielegalnych i niebezpiecznych działań.


- Jeśli to była próba bomby wodorowej, to świat ma ostatni moment. Jeśli teraz nie załatwią tej sprawy, to świat ma się czego bać - komentował prof. Dziak.


Czwarta próba


To już czwarta próba z bronią jądrową przeprowadzona przez Pjongjang. Poprzednie testy przeprowadzone w 2006, 2009 i 2013 roku wywołały międzynarodowe protesty i spowodowały nałożenie sankcji gospodarczych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Eksperci zwracają uwagę na fakt, że ostatni test w 2013 roku również wywołał wstrząs o sile 5,1 st., co obserwatoria sejsmologiczne odnotowały początkowo jako trzęsienie ziemi.


Źródło:

RDC, PAP

Autor:

gk