"Powrót Juliusza Słowackiego do Polski uświadomił potęgę słowa literackiego"

  • 27.06.2017 19:27

  • Aktualizacja: 14:14 15.08.2022

To była jedna z największych ceremonii żałobnych, jakie oglądała Warszawa. 90 lat temu do przystani obok Mostu Poniatowskiego przybił statek, na którego pokładzie znajdowała się trumna Juliusza Słowackiego.
Juliusz Słowacki zmarł w kwietniu 1849 w Paryżu. Pochowano go na Cmentarzu Montmartre. Jego prochy w 1927 roku zostały przewiezione do Polski. Statek z prochami artysty przybił do przystani w Warszawie. Dzień później trumnę przewieziono do Krakowa.

- Był to triumfalny powrót wielkiego wieszcza. Przez cały XIX wiek budowano legendę duchowych przywódców narodu. Nie mieliśmy wtedy przywódców formalnych, pozostali nam oni - pisarze, poeci. Tłum witający go w przystani wiślanej był niezwykłą manifestacją czytelników, mieszkańców, zwykłych ludzi - powiedział prof. Andrzej Stanisław Kowalczyk, szef Działu Rękopisów Muzeum Literatury. Jak przyznał profesor, powrót Słowackiego do Polski uświadomił potęgę słowa literackiego.

Równy królom

"W imieniu rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę do krypty królewskiej, by królom był równy" mówił na zakończenie ceremonii pogrzebowej w Krakowie Józef Piłsudski. - To, że wybrano Wawel na miejsce pochówku, było niezwykle istotne. Po upadku I Rzeczpospolitej, Wawel stał się panteonem narodowym. Zaczęto składać tam trumny wielkich polskich patriotów - dodał Kowalczyk. Pierwszym duchowym przywódcą Polski pochowanym w wawelskiej krypcie był książę Józef Poniatowski, kolejnym Tadeusz Kościuszko. - To rozstrzygnęło nowy status Katedry Wawelskiej - podkreślił profesor.

Paryż, Wawel, Giewont..?

- Jedną z propozycji miejsca ostatecznego pochówku Juliusza Słowackiego był Giewont - powiedział na antenie RDC Józef Tadeusz Baliszewski, inicjator budowy pomnika Słowackiego w Warszawie. Jak wyjaśnił gość RDC, zastanawiano się nad wykuciem niszy w skale na samym szczycie. - Były również głosy, aby zaniechać sprowadzenia prochów do czasu odzyskania niepodległości. Tak też się stało, chociaż reakcje ówczesnych władz były różne - dodał Baliszewski.

W małym ciele wielki duch

- Kiedy odkopano grób Słowackiego na Montmartre, zauważono, że trumna zniknęła - opowiedział prof.  Kowalczyk. Szczegóły ekshumacji ciała wieszcza znamy z pamiętników Karola Poznańskiego, ówczesnego konsula polskiego w Paryżu. - Poznański wpadł w małą panikę. Okazało się, że trumna kompletnie przegniła, właściwie znikła. Ze szkieletu pozostała jedynie czaszka - mówił. Na miejscu przeprowadzono badania antropologiczne. Lekarz badający szczątki Słowackiego, stwierdził, że nie liczył więcej niż 165 centymetrów wzrostu. - Poznański w swoich wspomnieniach pisze, że prowadzący zespół antropologiczny przyznał, że gdyby nie wiedział, że to prochy 40-letniego mężczyzny, przypuszczałby, że to dziecko - dodał profesor.



Źródło:

RDC

Autor:

Anna Ryczkowska