Pogrom w Legnicy. Pewna wygrana Legii z beniaminkiem

  • 22.09.2018 23:25

  • Aktualizacja: 23:44 25.07.2022

Piłkarze Legii Warszawa pokonali na wyjeździe beniaminka ekstraklasy Miedź Legnica 4:1. Dwie bramki dla mistrzów Polski strzelił Cafu.
Początek spotkania w Legnicy był bardzo obiecujący, bo nie minęło pięć minut a obie drużyny zdołały zagrozić bramce rywala. Najpierw po szybkiej wymianie podań w dogodnej sytuacji znalazł się Petteri Forsell, ale Radosław Cierzniak zdołał odbić jego strzał z pola karnego. W odpowiedzi z rzutu wolnego z około 20 metrów na uderzenie zdecydował się Carlitos. Hiszpan przymierzył niemal w samo okienko, ale Anton Kanibołocki popisał się świetną paradą.

Problemy z przekroczeniem środka boiska

Kolejne minuty należały już do przyjezdnych. Warszawianie podchodzili wysoko pod rywali, grali agresywnie w środku pola i szybko przejmowali piłkę. Legniczanie mieli nie tylko problemy z przedostaniem się pod pole karne Legii, ale nawet z wyjściem z własnej połowy.

Optyczna przewaga mistrza Polski nie przekładała się jednak na sytuacje bramkowe. Niby podopieczni Sa Pinto atakowali, ale nie potrafili poważniej zagrozić bramce beniaminkowi. Groźnie w polu karnym Miedzi robiło się jedynie po stałych fragmentach gry. I tak właśnie Legia wyszła na prowadzenie. Po rozegraniu rzutu rożnego z prawej strony dośrodkował Carlitos i piłka trafiła do zupełnie niepilnowanego Cafu, który nie miał problemu z trafieniem do bramki.

Dopiero po stracie gola Miedź zaczęła grać szybciej, agresywniej i potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce na połowie Legii. Wynikało to też po części z tego, że przyjezdni byli wyraźnie zadowoleni z prowadzenia i nie podchodzili już tak wysoko pod zawodników gospodarzy.

Wydawało się, że w pierwszej połowie już nic się nie wydarzy. Legia nie parła do przodu, a Miedź rozbijała się o obronę rywali. W końcu jednak Forsell znalazł sobie odrobinę miejsca przed polem karnym i huknął z lewej nogi. Cierzniak tylko wzrokiem odprowadził piłkę do bramki i było 1:1.

Żywe widowisko

Legniczanie podbudowani golem zaatakowali jeszcze odważniej i powinni wyjść na prowadzenie. Po składnej akcji piłka trafiła na piąty metr do niepilnowanego Marquitosa, ale ten zamiast w bramkę trafił w trybunę.

Po przerwie pierwsza zaatakowała Legia. Po dośrodkowaniu z prawej strony podobnie jak w pierwszej połowie do pozycji strzeleckiej doszedł Cafu. Portugalczyk uderzył i trafił w jednego z zawodników Miedzi. Arbiter wskazał na róg boiska, ale po sygnale od arbitrów z wideo weryfikacji postanowił się przyjrzeć akcji na monitorze i po kilku minutach przerwy wskazał na jedenasty metr. Michał Kucharczyk strzelił w środek bramki, ale Kanibołocki wcześniej rzucił się w lewy róg i było 1:2.

Miedź zabrała się do odrabiania strat, a ponieważ przyjezdni nie chcieli się zadowolić jednobramkowym prowadzeniem, kibice oglądali ciekawe widowisko. Akcje szybko przenosiły się z jednej bramki pod drugą i brakowało im tylko skutecznego wykończenia.

Płynniejsze i groźniejsze były akcje przyjezdnych i jedna z nich przyniosła w końcu trzecią bramkę. Dominik Nagy oszukał rywali w polu karnym, zagrał do Carlitosa, a ten płaskim strzałem nie dał szans bramkarzowi Miedzi.

Trzeci gol wyraźnie podłamał gospodarzy. Legniczanie próbowali jeszcze atakować, ale inicjatywa należała do przyjezdnych, którzy kontrolowali wydarzenia na boisku i nie pozwolili Miedzi na wypracowanie sytuacji bramkowej.

Goście tuż przed końcem spotkania zadali jeszcze jeden cios. Na strzał z dystansu zdecydował się Cafu i piłka po błędzie bramkarza Miedzi wpadła do siatki.

Składy:

Miedź Legnica: Anton Kanibołocki - Paweł Zieliński, Tomislav Bozic, Kornel Osyra, Artur Pikk - Henrik Ojamaa (82. Mateusz Szczepaniak), Rafał Augustyniak (77. Wojciech Łobodziński), Borja Fernandez, Marquitos, Fabian Piasecki (71. Mateusz Piątkowski) – Petteri Forsell.

Legia Warszawa: Radosław Cierzniak - Paweł Stolarski, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek - Michał Kucharczyk (77. Andre Martins), Domagoj Antolic, Cafu, Sebastian Szymański (88. Cristian Pasquato), Dominik Nagy – Carlitos (85. Jose Kante).

Po meczu powiedzieli:

Ricardo Sa Pinto (trener Legii): - Zagraliśmy dobry mecz na trudnym terenie. W pierwszej połowie kontrowaliśmy grę przez większą jej część, ale nie udało nam się zachować rytmu cały czas i musimy nad tym popracować. Wiedzieliśmy, że Miedź u siebie gra ofensywną piłkę. Wiedzieliśmy też, że Petteri Forsell ma dobre uderzenie z obu nóg, ale nie ustrzegliśmy się sytuacji, że mógł oddać strzał. W przerwie mówiłem, że musimy grać spokojniej i dłużej operować piłką. Efekt był taki, że mieliśmy inicjatywę i kreowaliśmy kolejne szanse na gole. Wygraliśmy zasłużenie, ale po ciężkim meczu.

Dominik Nowak (trener Miedzi): - Na pewno przez pryzmat wyniku to smutny wieczór w Legnicy. Chcieliśmy wygrać, mimo że graliśmy z mistrzem Polski, który na pewno ma duży potencjał piłkarski. Co do samego spotkania, to warto rozebrać ten mecz na czynniki. Pierwsza połówka w naszym wykonaniu była naprawdę bardzo dobra. Potrafiliśmy kontrolować spotkanie. Dobrze odcinaliśmy silne punkty Legii, czyli napastników, a sami staraliśmy się kreować swoje sytuacje. Szkoda sytuacji Marco, bo wtedy schodzilibyśmy na przerwę z prowadzeniem. W drugiej połowie nie ustrzegliśmy się błędów, bo ponownie straciliśmy gola po stałym fragmencie gry. Ten drugi gol jeszcze niczym nie skutkował, bo staraliśmy się odrobić straty, ale trzeci gol już był rozstrzygający. Legia nie jest takim zespołem, który by pozwolił przy takim prowadzeniu dać sobie wydrzeć wygraną. Wiele osób już mi powiedziało, że za wysoko przegraliśmy.

Źródło:

PAP

Autor:

PG