"Nie szczędź czasu, aby być szczęśliwym". Stanisława Celińska dla Radia Dla Ciebie

  • 22.09.2018 15:55

  • Aktualizacja: 14:36 15.08.2022

- Jeżeli jest duchowość, jest wyobraźnia, metafizyka, to taki teatr się nigdy nie skończy - mówiła w Radiu dla Ciebie Stanisława Celińska. Aktorka i wokalistka była gościem programu Nuli Stankiewicz i Janusza Strobla "Trzeba marzyć".
Artystka wspominając swoje dzieciństwo mówiła, że wychowała się w powojennej stolicy. - Warszawa, którą zastałam kiedy się urodziłam, to była ta Warszawa powojenna. Pełna gruzu, szarości i smutku, a jednocześnie optymizmu odbudowującej się stolicy. Ponieważ było szaro i ciemno, kiedy babcia mnie zaprowadziła do kościoła i zobaczyłam kolorową mszę, moim marzeniem było poruszać się w innym świecie. W świecie kolorowym, takim odświętnym. Być może to był początek teatru w moim życiu. Żeby właśnie w czymś takim uczestniczyć, w czymś co jest uporządkowane, logiczne, gdzie nie ma przypadków. Wchodzi się na scenę i wszystko się pięknie układa - mówiła artystka.

Jak dodała, duże wrażenie na niej jako małej dziewczynce wywarł kolorowy ornat księdza i uroczysty charakter mszy. - Ponieważ ja byłam dzieckiem bardzo niegrzecznym, wręcz okropnym, więc wszyscy w rodzinie mówili do mojej babci, która mnie prowadziła do tego kościoła, że ja rozsadzę ten kościół. Żeby jednak tego nie robić. Pamiętam, że wdrapałam się po schodkach, które prowadziły na ambonę. Ksiądz tam przemawiał i po prostu mnie zatkało. Myślę, że raczej to była fascynacja tymi kolorami, tym czymś niezwykłym, bo wtedy było szare podwórko. Pamiętam, że bawiłam się głównie z czarnym kotem. To była Praga, ul. Stalowa czyli dodatkowo jeszcze taka trudna dzielnica. No, ale tak zwana prawdziwa Warszawa - mówiła.

Celińska wspominała, że od dzieciństwa, które spędziła na warszawskiej Pradze, w jej życiu gościła muzyka. To za sprawą ojca pianisty. - Myślę, że był bardzo dobry. Ja do tej pory mam gdzieś w sobie tę muzykę i strasznie jestem uczulona jak ktoś źle gra na fortepianie. Ciągle mam w uszach ten dźwięk. Ojciec był dyrektorem szkoły muzycznej w Łowiczu. Skonstruował jakąś taką dziwną maszynę, którą przyczepiał do fortepianu i kiedy uderzał w klawisze, to ona zapisywała to - wspominała.



Zbuntowana Stasia

Stanisława Celińska mówiła, że w młodości była zbuntowanym dzieckiem. - Dostałam lalkę od babci i od razu złapałam tę lalkę za nogi, i głową tej lalki uderzałam w ścianę. Wtedy nikt nie miał czasu, żeby się zajmować małą Stasią. To były czasy trudne - mama grała na ulicy na skrzypcach, bo też była muzykiem. Było biednie, nie było czasu zajmować się takim dzieckiem. Troszkę za wcześnie może się urodziłam, w związku z tym czułam się niepotrzebna. Chciałam zwrócić na siebie uwagę, więc kiedy przyjechała ta dobra babcia do mnie i dała mi tę lalkę to pomyślałam - o, jeszcze jedna, która chce mi tutaj głowę zawracać - dodała.

Powrót na Stalową

Artystka wróciła na warszawską Pragę jako dorosła. - To było niesamowite, bo ja chciałam znaleźć numer mieszkania, cokolwiek, jakikolwiek ślad. Ale tam nie ma żadnych śladów, bo teraz nie ma numeru w mieszkaniu, ale wzruszenie oczywiście ogromne. No i te mury, i to wszystko, że zostało, że nie zostało zburzone. Mieszkałam przy ulicy Waszyngtona, po drugiej stronie Wisły . Byłam tym wzruszona i ciągle wędrowałam na tamten brzeg Wisły - to było też niesamowite. Tam zupełnie inni ludzie mieszkają. Pamiętam, jak jakaś pani w windzie mówi do mnie: no to teraz mamy panią u siebie - mówiła artystka.

Z aktorstwa do muzyki

Celińska wspominała, że mama nie chciała posłać jej do szkoły muzycznej. - Bała się, że wybieram sobie trudny zawód. No to sobie wybrałam łatwy (śmiech). Ale ja się sama nauczyłam grać. Widocznie gdzieś z głębokiego dzieciństwa te biało-czarne klawisze tak mnie wciągały. Dostała pianino po ojcu, bo ojciec trochę się zajmował też handlem, żeby jakoś tam się utrzymać przy życiu. Ma piękne zupełnie brzmienie. Teraz jest u mojej córki, trzeba je nastroić. Ja sama się po prostu uczyłam grać sama się uczyłam i mama tylko krzyczała z drugiego pomieszczenia: tam jest bemol tam jest krzyżyk. Teraz się tym głównie zajmuję, aktorstwo jest jakby na drugim planie - mówiła Celińska.

"Nie szczędź czasu aby być szczęśliwym"

Artystka wspominała złote myśli, które przekazała jej rodzina i które prowadziły ją przez życie. - Nie szczędź czasu, aby być szczęśliwym. Jeśli człowiek sobie sam nie podaruje tego szczęścia, to nie ma co czekać na nie. Dobrze jest dla siebie coś zrobić. Zapamiętałam taką sentencję, którą mi przekazała Stanisława Perzanowska, która mnie uczyła w szkole teatralnej. To wypowiedzenie Michała Anioła: każdego dnia jedna kreska. Żeby postawić na mapie swojego twórczego życia jedną kreskę - coś przeczytać, czegoś się dowiedzieć, coś stworzyć - wspominała.



Relacje z babcią

Pytana o relację z babcią, Celińska podkreślała, że zawsze mogła liczyć na jej wsparcie. - Można powiedzieć, że każdy z nas w życiu potrzebuje rozmówcy, kogoś kto wysłucha go. Babcia bardzo we mnie wierzyła. Mówiła: Stasieńka, ty dasz sobie radę. Ona nauczyła mnie takiej wewnętrznej siły, że ja będąc właściwe sama w tym wszystkim, wspinałam się do góry po tych swoich szczebelkach - mówiła.

Jak dodała, babcia zawsze powtarzała jej, by nie odkrywać siebie do końca.

Stasia chce zostać aktorką

Celińska zdradziła, że aktorką postanowiła zostać w wieku 12 lat. - Prowadziłam pamiętniczek i pamiętam, że w wieku 12 lat napisałam, że chcę być aktorką. Tylko czy podołam, że jestem biedna, a poza tym mam niski głos. Może będę mniej mówić, to mi ścienieje, bo się bałam, że nie będę grać amantek! - mówiła.



Wspomnienia o Wojciechu Młynarskim

Artystka podzieliła się wspomnieniami o Wojciechu Młynarskim. - Pamiętam takie spotkanie u Wojtka w domu, przyjechaliśmy tam całą grupą po południu i Wojtek mówi a u nas teraz jest jest sjesta. Wszyscy śpią tam - i zwierzęta i tak im zazdrościłam takiej fajnej rodziny. Miałam przygodę z Wojtkiem, śpiewaliśmy Okudżawę. To było we Wrocławiu - w pierwszej części my, w drugiej Okudżawa. Wojtek napisał na jego cześć "Majster Bułat" i mówi: oczywiście Stasiu zaśpiewasz. Miałam godzinę na nauczenie się tego. No ale jakoś tam się poduczyłam, ale w pewnym momencie się zacięłam i Wojtek mi pomógł żebym mogła dokończyć - wspominała.

Czas studiów

Aktorka wspominała, że w czasach studiów była bardzo żywa i "dużo rozrabiała". - Byłam na roku profesor Ryszardy Hanin i Ryszarda Barycza. Była świetnym pedagogiem. Ona mnie bardzo dużo nauczyła. Ja byłam taka troszkę  panieneczka, po szkole fruwałam jak nieprzytomna, a ona mnie tak osadziła. Pamiętam dała mi taką rolę do grania. To były czarownice z Salem. Zawsze miałam dosyć małe stopy, a ta Abigail to taki kawał powinien być kobiety. Pamiętam, że żeby się tak osadzić to wypożyczyłem sobie kalosze o trzy numery za duże i tak się osadziłam w tych kaloszach i wtedy jakoś to poszło.

O najważniejszej roli w życiu

Aktorka najbardziej wspomina swoją rolę Zofii Plejtus ze sztuki Witkacego "Matka". - To była pierwsza poważna rola. Pamiętam, że miałam powiedzieć nagle monolog, co kompletnie nie pasował do tej postaci, którą ja grałam. Tak sobie myślałam, że się upiję po prostu, to wtedy mi to pójdzie. Oczywiście nie naprawdę, tylko zagram, że się upiłam. Bardzo trudno jest grać pijanego. Teraz wiem że trzeba się upić a potem udawać, że jest się trzeźwym (śmiech). Bardzo się to spodobało - mówiła.



Publiczność potrzebuje pocieszenia

Aktorka mówiła, że w teatrze nie lubi dosłowności. - Kiedy pojawia się taka czysta biologia na scenie, to co co dalej? Śmierć prawdziwa na scenie, prawdziwy seks na scenie, a dalej za tym idzie co, zabijanie chrześcijan? Natomiast jeżeli jest duchowość, jest wyobraźnia, metafizyka to taki teatr się nigdy nie skończy. Mój koncert trwa około dwóch godzin, spotkanie bardzo często półtorej godziny. Ja jestem trzy godziny z ludźmi i oni przychodzą do mnie, i rozmawiają ze mną, i czuję jaki jest ten odbiór. Ja wiem czego oni chcą. Pocieszenia, uspokojenia, czasami prostych prawd, które w piosence są niezwykłe. Przez piosenkę można kogoś zmienić i ukształtować. Czasami pięć godzin spektaklu nie da tyle. W dzisiejszym świecie, gdzie zagrożenie jest tuż za rogiem potrzebujemy pocieszenia, miłości i nadziei. Coraz bardziej i coraz bardziej tego wymaga się od artystów - dodała.

"Chcę dawać świadectwo"

Artystka wspomniała też o pierwszym publicznym przyznaniu się do choroby alkoholowej. - Właściwie już mnie to nie dotyczyło, ale Maciej Maniewski przeprowadzał ze mną wywiad do filmu. Jakoś tak się zgadało, że zaczęłam o tym opowiadać i potem autoryzowałam ten wywiad i trochę się przeraziłam - co ja tutaj opowiadam o sobie? Ale poczułam coś w środku, jakaś fala gorąca i głos w głowie "zrób to". Nie zdawałam sprawy sobie z tego, że to opatrzność mi tak pomogła, że to z góry gdzieś spłynęło. Ciągle myślałem, że to ja sama taka byłam dzielna, ale jednak ta pomoc nastąpiła. Powiedziałam to też z myślą o tym, że może pomogę ludziom, bo wiem jakie to jest trudne uzależnienie. Potem też raz na jakiś czas daję świadectwo, że można oprzeć się o tę najwyższą istotę, do niej się zwrócić i modlić się, i można uzyskać to poprzez cuda. Cuda się zdarzają - powiedziała.

Stanisława Celińska

Aktorka, występująca zarówno na deskach teatralnych jak i przed kamerą. Wokalistka urodziła się 29 kwietnia 1947 roku w Warszawie. Jest absolwentką wydziału aktorskiego Warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Jeszcze przed dyplomem zadebiutowała jako Aniela w sztuce Aleksandra Fredry "Wielki człowiek do małych interesów" w reżyserii Jerzego Kreczmara w warszawskim teatrze współczesnym a niemal równocześnie zaczęła pracę jako aktorka filmowa i estradowa. Ogromny i bardzo zróżnicowany potencjał aktorski sprawiał, że z wyczuciem i ogromną pasją kreowała zarówno rolę komediowe, jak i postaci wewnętrznie rozdarte, dramatyczne. Przez lata kariery związana była niemal wyłącznie z warszawskimi teatrami - Współczesnym, Na Woli, Ateneum, Nowym, Dramatycznym, Studio i Kwadrat. Została odznaczona srebrnym krzyżem zasługi, w 1995 uhonorowano ją nagrodą Prometeusza za ogół twórczości estradowej, w 2001 roku nagrodą Teatru Polskiego Radia Wielki Splendor za kreacje radiowe a w 2002 roku otrzymała statuetkę Feliksa Warszawskiego oraz nagrodę imienia Aleksandra Zelwerowicza za rolę w "Oczyszczonych". Jej wybitną twórczość komediową doceniono na 8. Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku, przyznając artystce statuetkę Melonika.

Posłuchaj:

Trzeba marzyć: Stanisława Celińska

Źródło:

RDC

Autor:

rydz