"Najdalej idącym celem Rosji jest wykorzystanie ćwiczeń, żeby zostać na Białorusi"

  • 03.04.2017 09:06

  • Aktualizacja: 14:09 15.08.2022

- Nie ma jeszcze oficjalnej informacji, ilu żołnierzy weźmie udział w ćwiczeniach na Białorusi. Przynajmniej z analizy zamówień publicznych rosyjskiego resortu obrony wynika, że chcieliby oni, aby zaangażowanych było kilkadziesiąt tysięcy wojskowych - mówił w "Poranku RDC" Michał Potocki - publicysta Dziennika Gazety Prawnej.
Wspólne ćwiczenia Rosji i Białorusi Zapad-2017 zaplanowane są na wrzesień i będą przebiegać na terytorium Białorusi. Według rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu „w pracach nad koncepcją i scenariuszem ćwiczeń (Zapad-2017) zostanie uwzględniona sytuacja związana ze zwiększeniem aktywności NATO w pobliżu granic państwa związkowego (Rosji i Białorusi)”.

W ostatnich miesiącach niezależni białoruscy eksperci ds. wojskowości z zaniepokojeniem pisali m.in. o planach Rosji, by na czas ćwiczeń przemieścić na Białoruś ponad 4 tys. wagonów żołnierzy i sprzętu wojskowego. Jak powiedział w RDC Michał Potocki, nie ma jeszcze oficjalnej informacji, ilu żołnierzy weźmie udział w ćwiczeniach na Białorusi. - Przynajmniej z analizy zamówień publicznych rosyjskiego resortu obrony wynika, że chcieliby oni, aby zaangażowanych było kilkadziesiąt tysięcy wojskowych. Wagony, które zostały zamówione, wystarczą do przewozu nawet dwóch dywizji pancernych - podkreślił.

Dodał, że Białorusini chcieliby natomiast ograniczyć te liczby do kilkunastu tysięcy żołnierzy, z czego 2/3 mieliby stanowić wojskowi z ich kraju. - Rozbieżności są więc bardzo duże. Najdalej idącym celem Rosji jest wykorzystanie ćwiczeń, żeby zostać na Białorusi w charakterze rezydenta pełnoprawnej bazy wojskowej. Do tego sprowadzają się rozmowy toczące się od czterech lat - mówił publicysta Dziennika Gazety Prawnej.

"Z dnia na dzień"

Gość "Poranka RDC" zwrócił uwagę, że Rosja oczekuje od Łukaszenki posłuszeństwa. - Za tym kryje się wiele żądań - od uzgodnień cen surowców, przez zgodę na stałą bazę wojskową, aż po uznanie Krymu za rosyjski oraz Abchazji i Osetii Południowej za niepodległe państwa. Tych żądań jest bardzo wiele, więc Łukaszenka ma z czego rezygnować - zauważył Potocki.

Publicysta przypomniał, że mniej więcej w okolicach 2008 roku Rosjanie bardzo mocno ograniczyli dotacje energetyczne, czyli podnieśli ceny ropy i gazu, na których Białoruś budowała swoją "małą stabilizację". - Białoruskie władze zaczęły żyć z dnia na dzień i z roku na rok. Do niedawna Białorusini usiłowali się wydostawać spod rosyjskiej presji w ramach odwilży z Zachodem, gdzie Polska była w awangardzie, ale to już chyba należy do historii - powiedział w "Poranku RDC" Michał Potocki.

Źródło:

RDC,PAP

Autor:

mg