Mobbing i inne patologie w prawie pracy. Czy istnieje skuteczna metoda ochrony?

  • 21.03.2017 20:15

  • Aktualizacja: 14:09 15.08.2022

- Prawo nie stoi po stronie pracownika - powiedział na antenie Radia dla Ciebie mecenas Waldemar Gujski, który wyjaśnił jak rozpoznać mobbing, jak się przed nim chronić i jak, pomimo niesprzyjających przepisów prawa pracy, dochodzić swoich racji.
Jak rozpoznać mobbing? Okazuje się, że to wcale nie takie łatwe. Jak podkreślił na antenie Radia dla Ciebie mecenas Waldemar Gujski, słowo to często jest nadużywane lub używane błędnie. W jaki sposób więc bronić się przed patologiami w pracy?

Uwziął się, czy nie uwziął?

Szef niezadowolony - wiadomo, będzie ciężko. Raport do poprawki, wyniki trzeba podciągnąć. Pracownik staje na głowie, rezultaty już widać: nie dosyć, że sprzedaż skoczyła, to jeszcze wychodzi z własną inicjatywą. A szef dalej niezadowolony. W styczniu nie zaprosił na szkolenie, na które zabrał wszystkich pozostałych pracowników. W lutym zignorował podanie o urlop. W marcu obciął liczbę godzin, a w kwietniu podczas kilku zebrań wskazał na pracownika, jako przykład braku zaangażowania i złego wykonania projektu. Do tego wyzwiska i ciągłe docinki. Czy mamy już do czynienia z mobbingiem? - Mobbing musi nosić cechy długotrwałości i uporczywości - powiedział specjalista w dziedzinie prawa pracy. Wyżej wymieniony przykład, chociaż niesprawiedliwy, mógłby przez sąd nie zostać uznany - brak mu znamion długotrwałości.

Prawo chroni pracodawcę

Ekspert podkreślił, że zapobieganie mobbingowi w pracy jest jednym z podstawowych obowiązków pracodawcy. - To zjawisko zachodzi również w płaszczyźnie poziomej, między pracownikami także mogą rozwijać się niezdrowe zachowania - dodał. Sprawa dochodzenia swoich praw w sądzie jest skomplikowana. Chociaż pracownik musi udowodnić tylko jeden z koniecznych warunków zaistnienia mobbingu - długotrwałość lub uporczywość, a pracodawca w tym samym czasie musi udokumentować, że mobbingowi w pracy zapobiegał, to na wokandę trafia niewiele podobnych spraw. Według danych CBOS, blisko co czwarty zatrudniony Polak deklaruje, że w jego miejscu pracy zdarzały się przypadki szykanowania przez przełożonych, a prawie co piąty mówi o szykanach ze strony koleżanek lub kolegów. Jednocześnie przed sądy trafia lewie kilkaset spraw rocznie, z czego jedynie około 10 proc. kończy się wyrokami uwzględniającymi roszczenia pracowników. - Często zdarza się, że w miejscach pracy powołuje się komisję antymobbingową. Wypaczenia polegają na tym, że przed tą komisją pracownik nie ma prawa zgłaszać wniosków dowodowych czy świadków. To kompletna fasada - powiedział mecenas, podkreślając, że w rzeczywistości komisja ma na celu stwierdzenie, że mobbing nie miał miejsca, oraz - gdyby sprawa trafiła do sądu - udowodnienie, że zostały uruchomione odpowiednie procedury.

Przepisy do zmiany

- Przepisy, które prowadzą do takich sytuacji, są efektem niechlujnego ustawodawcy - podkreślił Gujski. Z tytułu mobbingu pracownik może mieć dwa roszczenia: o zadośćuczynienie związane z rozstrojem zdrowia, oraz roszczenie odszkodowawcze. - Aby zadośćuczynienie otrzymać, pracownik musi wypowiedzieć umowę z powodu mobbingu - powiedział mecenas, dodając, że jeśli pracodawca spodziewa się takiego ruchu ze strony pracownika, wystarczy, że zwolni go pod dowolnym pretekstem. W ten sposób, osoba gnębiona w pracy nie dosyć, że zostaje bezrobotna, to nie ma prawa do żadnych roszczeń w świetle prawa pracy. - Oczywiście ma prawo założyć sprawę bazującą na przepisach kodeksu cywilnego. Tylko po cóż została stworzona instytucja Sądu Pracy, skoro pracownikom nie pomaga? - pytał na antenie specjalista. Jak stwierdził, przepisy, które powinny ułatwiać życie pracowników, utrudniają dochodzenie roszczeń. - To wymaga natychmiastowej zmiany ustawodawstwa - dodał.

Źródło:

RDC

Autor:

Anna Ryczkowska