Marsz pamięci w Warszawie. "Niemcy niszczyli nie tylko ludzi, ale także pamięć o nich"
20.07.2016 18:19
Aktualizacja: 13:57 15.08.2022
- Będziemy chodzić uliczkami, na których był krzyk, strzały i próba normalnego życia. Marsz zmierza Aleją Jana Pawła, która dla warszawiaków jest centralną arterią. Ona nie istniała. Pod nią były małe kamieniczki, getta, które Niemcy zrównali z ziemią. Tam chcieli budować swoją niemiecką dzielnicę. Będziemy szli ulicą, której nie było. Pójdziemy drogami, których nie było w tamtych czasach. Chcemy pokazać, że ta stara Warszawa już nie istnieje - wyjaśniła Anna Chylak, kierownik działu edukacji i projektów kulturalnych Żydowskiego Instytutu Historycznego.
RDC
22 lipca o godz. 17 odbędzie się piąty Marsz Pamięci. W tym roku poświęcony będzie pamięci lekarzy i pracowników służby zdrowia, którzy podjęli nierówną walkę o życie ludzi w warszawskim getcie.
Marsz Pamięci
Chylak opowiedziała w "Popołudniu RDC o celu marszu. - Chcemy upamiętnić 300 tys. zamordowanych osób. Dla wyobrażenia - kolumny ludzi, którzy szli na stracenie do komór gazowych. Ten tłum był bardzo różnorodny. Byli to żydzi Warszawy - co trzeci mieszkaniec Warszawy przedwojennej był Żydem. To była niebywale zróżnicowana grupa, inna pod względem obyczajów, religii, podejścia do polskości. Była to inteligencja i biedota. Podjęliśmy decyzję, że będziemy wybierać konkretną grupę, która będzie patronowała marszom, ponieważ nie starczy nam lat. Niemcy niszczyli nie tylko ludzi, ale także pamięć o nich. Nie mają grobów. Próbujemy odtwarzać historie ludzkie, ale wielu nie jesteśmy w stanie. W tym roku wybraliśmy grupę personelu medycznego, ale nie wskazaliśmy konkretnego nazwiska - powiedziała Chylak.
dr Anna Braude-Hellerowa
Chylak przybliżyła słuchaczom losy jednej z lekarek warszawskiego getta. - Bohaterką tegorocznego marszu mogłaby być dr Anna Braude-Hellerowa, doktor z wielką charyzmą, która nie wyszła z getta. Swoim dzieciom zadała cichą śmierć, żeby nie cierpiały podczas deportacji. W marcu 1943 roku napisała "nie martwcie się, mam inne plany". Nie wybraliśmy Braude-Hellerowej, ani innych nazwisk, bo znamy ich zaledwie 36. W samym szpitalu pracowało 150 osób. Wybrać jedno nazwisko, to za mało. Bardzo zaangażowani byli ludzie, którzy zaczęli studia lekarskie. Nie tylko pracowali w szpitalach, ale także próbowali kształcić się dalej w getcie - opowiedziała Chylak.
Trasa marszu
Gość "Popołudnia RDC" zakreśliła trasę marszu. - Nie zwiedzimy wszystkich szpitali getta. Nie da się zmodyfikować trasy marszu z 2 tys. uczestników. Idziemy od śmierci do życia, niekoniecznie usłanego różami. Z wielu miejsc bije odór najgorszych możliwych smrodów chorego człowieka, gdzie nie ma opatrunków. Będziemy chodzić uliczkami, na których był krzyk, strzały i próba normalnego życia. Marsz zmierza Aleją Jana Pawła, która dla warszawiaków jest centralną arterią. Ona nie istniała. Pod nią były małe kamieniczki, getta, które Niemcy zrównali z ziemią. Tam chcieli budować swoją niemiecką dzielnicę. Będziemy szli ulicą, której nie było. Pójdziemy drogami, których nie było w tamtych czasach. Chcemy pokazać, że ta stara Warszawa już nie istnieje - wyjaśniła Chylak.
Szpitale warszawskiego getta
Chylak opowiedziała również o działalności służb medycznych na terenie warszawskiego getta. - Szpital mieścił się między dwoma ulicami i działał od bardzo dawna. Tam zaczniemy. Znane nazwiska związane z tym szpitalem - Edelman był tam gońcem, jego żona pielęgniarką, pełniąca funkcje lekarskie. Było to centrum medyczne getta. A szpitali było więcej - każdy oddział był rozsiany. Dla chętnych prowadzimy spacer po szpitalach w getcie - powiedziała.
Chylak chce wyjątkowo upamiętnić ofiary. - Podczas marszu będziemy nieść wstążki z imieniem ofiary. Zrobimy coś w rodzaju ulotnego pomnika - przyczepimy je do płotu. Odczytamy trochę wspomnień - podsumowała.