Legendarne, kultowe warszawskie kawiarnie zanikają. "Powojenne perły"

  • 30.09.2016 18:15

  • Aktualizacja: 14:00 15.08.2022

Legendarne, kultowe warszawskie kawiarnie znikają. W piątek po raz ostatni otworzy się dla gości „Corso” przy Placu Zbawiciela.
Piątek to ostatni dzień, w którym można wybrać się do restauracji "Corso" działającej na Placu Zbawiciela od lat 60-tych. Chociaż kultowe warszawskie kawiarenki powoli zanikają, wspomnienia o nich są dalej żywe. Andrzej Stasiuk, często opowiadał o warszawskiej restauracji "Zagłoba" na Grochowie, gdzie kufli było tylko dwadzieścia kilka. Aby dostać swój trunek, trzeba było stać w niekończącej się kolejce, w której panowie opowiadali sobie rożne historie. Stasiuk mawiał, że to właśnie w tej kolejce narodził się jako pisarz.

Powojenne imprezy

W 1957 roku w Warszawie działały jedynie 72 kawiarnie. Chociaż dzisiaj, wydaje się, że to niewiele, mieszkańcom powojennej stolicy to wystarczało. - Powojenny Nowy Świat miał dwie kawiarnie, które istnieją do dziś. "Amatorska" i bar kawowy "Piotruś". Kiedy parę lat później powstała kawiarnia "Nowy Świat", wszyscy chodzili tam - o kawiarnianym życiu przedwojennej Warszawy wspominał Zbigniew Rymarz. Jak sam o sobie mówi, lat 88 i pól, pianista, kompozytor, mistrz dobrego stylu, uczestnik i animator życia kulturalnego powojennej Warszawy.

Koniec ery

Legendarne, kultowe warszawskie kawiarnie znikają. W piątek po raz ostatni otworzy się dla gości „Corso” przy Placu Zbawiciela. - Pierwszą kawiarnią warszawską, w której postawiłem nogę był "Kopciuszek" na Alejach Jerozolimskich. Malutka kawiarnia, gdzie trzeba było bywać - wspominał muzyk. Dodał, że to towarzystwo sceniczne tworzyło klimat. - Przychodzili tam wspaniali ludzie. Profesor Linowska, Jan Gerhard, potrafiłem siedzieć tam parę godzin, słuchając ich wspomnień i opowieści - przyznał. I chociaż w sercu kwitnie żal za knajpami dawnych lat, gość RDC sam przyznaje, że nie zawsze jest dla nich miejsce na mapie dzisiejszej stolicy.

Źródło:

RDC

Autor:

ar