Grzegorz Halama w "Strefie kultury": chcę, by mój stand up był ładny i inteligentny

  • 20.12.2015 18:36

  • Aktualizacja: 13:46 15.08.2022

- W ostatnim czasie szał mojego życia estradowego rozkręcił się tak bardzo, że potrzebowałem kilku lat, by dojść do siebie. To był fajny czas, w którym mogłem przemyśleć, jak wrócić na scenę - mówił w "Strefie kultury" Grzegorz Halama.
Jak powiedział gość RDC, od początku tego roku pracował nad nowym programem i zastanawiał się, jak pojawić się na scenie kabaretowej i stand upowej. - Dodatkowo w marcu z Teatru Capitol otrzymałem propozycję zagrania w spektaklu „Dajcie mi tenora”. Rolę otrzymałem chyba wyłącznie ze względu na duży brzuch. Ktoś musiał zagrać tenora, który lubi się obżerać, a potem wchodzi na scenę sapiąc. Premiera tego spektaklu była w listopadzie tego roku - tłumaczył Grzegorz Halama.

Dodał, że zawsze zastanawiał się, od kiedy liczyć jego czas bycia na scenie. - Zajmowałem się tyloma rzeczami, że co drugi rok mogę świętować jakiś jubileusz, ale oficjalnie żywotność kabaretu liczę od 1996 roku. Zatem w przyszłym roku minie 25 lat mojej pracy artystycznej - zwrócił uwagę.

Inspiracja Woodym Allenem

- W 1997 roku zainspirowałem się Woodym Allenem i jego znakomitymi filmami. Szczególne jego poczucie humoru przypadło mi do gustu. Był moim idolem i czytając o nim odnalazłem, że zajmował się stand upem, tą formą nazywane były jego solowe występy. Dlatego już w 1997 roku za sprawą Woody'ego Allena, wpisałem w swoją ofertę, że Grzegorz Halama nawiązuje do tradycji stand upu amerykańskiego. Używałem tego zwrotu przez kilka lat, ale w końcu usunąłem to z dossier, bo nikomu to nic nie mówiło - mówił satyryk.

Wspomniał również, że w pracy twórczej korzystał ze swoich zdolności parodystycznych i ruchowych. - Do napisania kompletnego programu stand up siadłem pierwszy raz i od stycznia rzeczywiście co rano: czarna kawa, kartka, zero komputera. Lepiej pisało mi się na kartce, ponieważ wybazgrane kartki trzeba było przepisać na czysto, a przy przepisywaniu dużo się poprawia, połowę wyrzuca, połowę dopisuje. Napisałem około trzy godziny stand upu. Na scenę trafiła połowa - powiedział Halama.

Prawda i szczerość

Jak sam przyznał, długo nie mógł pojąć, o co chodzi w stand upie. - Dzisiaj definiuję go bez problemu. To zbiór codziennych obserwacji podanych z poczuciem humoru. Od dawna wiem, że najważniejsze w pracy twórczej są prawda i szczerość, a sztuka jest formą podawania ich w akceptowalny sposób - zaznaczył. - W swoim programie poruszyłem tematy, które są autentyczne. W moim stand upie nie ma żadnego przekleństwa, bawię się, a ludzie się śmieją - dodał.

Zwrócił też uwagę, że wiadomo było zawsze, iż każdy amatorski kabaret kusiło, by rzucić przekleństwo, by było o seksie. - Miałem świadomość, że jak zacznę tego używać, ludzie zaczną się śmiać, ale chcę, by mój stand up był ładny i inteligentny. Pracuję nad tym, by to co robię, było ambitnie - mówił w "Strefie Kultury" Grzegorz Halama.

Źródło:

RDC

Autor:

TD