Decyzja na osobę, która nie żyła. Komisja weryfikacyjna badała reprywatyzację Pięknej 49

  • 13.06.2018 10:34

  • Aktualizacja: 23:30 25.07.2022

Komisja weryfikacyjna badała sprawę działki przy ul. Pięknej 49 w Warszawie. Wiceszef komisji Sebastian Kaleta mówił, że w tej sprawie wydano decyzję zwrotową na osobę, która nie żyła, a miasto, wiedząc o nieprawidłowościach, pozwoliło na wybudowanie biurowca.
Na rozprawę jako świadków wezwano: naczelnik Wydziału Nieruchomości w Urzędzie Dzielnicy Śródmieście Wiesławę Iwanicką, referenta w tym urzędzie Przemysława Niedzielskiego, kuratora Bartłomieja Kościuszko oraz notariusza Grzegorza Arczyńskiego. W charakterze stron wezwania dostali beneficjenci decyzji zwrotowej: Magdalena Motylińska i Sławomir Janiszewski.

Jak pisała w kwietniu br. "Gazeta Wyborcza", przed wojną na działce przy ul. Pięknej 49 stała prywatna kamienica, która należała do czterech córek owdowiałej szlachcianki. Część nieruchomości nabył inżynier, żołnierz AK Mieczysław Szenfeld. Po wojnie dawni właściciele, zgodnie z dekretem Bieruta, złożyli w terminie wnioski dekretowe, jednak - tak jak w większości przypadków - nikt tych podań nie rozpatrzył.

Dopiero kilkadziesiąt lat później dawne właścicielki wniosły o ponowne rozpatrzenie wniosku z lat 40. O swoją część nie upomniał się Szenfeld, ale - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - w latach 90. sąd wyraził zgodę na kuratora działającego w jego imieniu. Jednak po kilku latach, w 2009 r., urzędnicy odmówili zwrotu działki przy Pięknej 49.

Wydali decyzję

Sprawa wróciła w 2010 r., kiedy część roszczeń do nieruchomości kupił prywatny biznesmen. W 2011 r. urzędnicy Biura Gospodarki Nieruchomościami wydali decyzję o zwrocie. Następnie beneficjenci udali się do urzędu dzielnicy Śródmieście, by dokonać zmiany użytkowania wieczystego we własność. Jednak w urzędzie dzielnicy urzędnicy sprawdzili, że Szenfeld urodził się w 1913 r. i musiałby mieć już blisko sto lat w chwili zwrotu. Następnie uzyskali akt zgonu Szenfelda z 1974 r.

Wtedy - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - dzielnica zawiadomiła BGN, który też wystąpił o akt zgonu Szenfelda, ale dzień po podpisaniu aktu notarialnego, którym miasto przekazało grunt w prywatne ręce.

Gazeta podaje, że w reprywatyzacji Pięknej 49 pomógł obywatel polski z ukraińskim paszportem, który przed notariuszem podawał się za Szenfelda. Miał to samo imię i nazwisko.

Po reprywatyzacji na działce przy Pięknej powstał biurowiec.

"Kuriozalne"

Kaleta powiedział PAP, że komisja na rozprawie przede wszystkim będzie badała okoliczności, w jakich zawarto umowę z Mieczysławem Szenfeldem. - Pod koniec 2012 roku okazało się, że nie żyje, a w międzyczasie zawierano umowy, których stroną był Mieczysław Szenfeld - powiedział Kaleta.

Ocenił jako "kuriozalne" to, że miasto wiedząc, że popełniło błąd ws. Pięknej 49, nie wznowiło postępowania i nie zablokowało obrotu tą nieruchomością. - Wpisy w księgach wieczystych nastąpiły po czasie, kiedy miasto już miało świadomość tego, że reprywatyzacja jest błędna - powiedział Kaleta. Podkreślił, że mimo zawiadomienia prokuratury i informacji, że Szenfeld nie żyje, miasto wydało w 2015 r. pozwolenie beneficjentom decyzji zwrotowej na budowę biurowca. - Miasto od listopada 2012 r. wiedziało o tym, że pan Szenfeld nie żył w dacie wydawania decyzji (zwrotowej) - podkreślił.

Kaleta dodał, że pierwszy kurator dla Szenfelda zmarł przed zwrotem nieruchomość. - Mamy dość absurdalną sytuację, w której wydano decyzje na osobę nieżyjącą, reprezentowaną przez nieżyjącego kuratora - dodał wiceprzewodniczący komisji weryfikacyjnej.

"Nie jestem złodziejką"

- Nie jestem złodziejką, tylko jestem osobą poszkodowaną ws Pięknej 49; to osoba podająca się za Mieczysława Szenfelda zwróciła się do mnie z propozycją sprzedaży udziałów w działce - zeznała przed komisją Magdalena Motylińska.

Jak dodała, jej babka po wojnie zdążyła w terminie złożyć wniosek dekretowy jedynie w stosunku do Pięknej 49. Motylińska wyjaśniła, że po latach wystąpiła o zwrot nieruchomości, pisała w tej sprawie do urzędu, ale nie dostawała odpowiedzi. Natomiast przychodziły do niej osoby, które chciały kupić od niej roszczenia.

- Powiedziałam, że w tej chwili jestem biedna, ale na pewno nie sprzedam tych roszczeń, bo to pamiątka rodzinna - powiedziała Motylińska.

Motylińska zeznała, że w biurowiec przy Pięknej zainwestowała 7 mln zł. Jak powiedział pełnomocnik, komisja weryfikacyjna zastrzegła wpis nieruchomości w księdze wieczystej i nie można m.in. jej zbywać czy obciążać.

Źródło:

PAP

Autor:

mg