Brexit: "Główną rolę odegrały nie względy ekonomiczne, a obrona przed imigracją"

  • 27.06.2016 17:41

  • Aktualizacja: 13:56 15.08.2022

- Wielka Brytania to kraj bardzo tolerancyjny, niewrażliwy na argumenty nacjonalistyczne. W samym Londynie panuje ogromna różnorodność narodowa. Osoby, które miały do czynienia z imigrantami, nie przestraszyły się napływu ludzi. W Londynie większość osób głosowała za pozostaniem w Unii Europejskiej. Najwięcej głosów przeciwko oddały osoby mieszkające w stosunkowo małych miasteczkach, gdzie nie ma dużo imigrantów. Obawiali się, że i tam imigracja dotrze - powiedział w "Popołudniu RDC" prof. Stanisław Gomułka, ekonomista, fizyk, były wykładowca London School of Economics, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.
- Pojawiły się bardzo emocjonalne komentarze, że pojawi się efekt domina i kolejne kraje będą chciały opuścić Unię Europejską. W Unii Europejskiej pojawiły się w ostatnich latach autentyczne problemy - powiedział Gomułka.

Wygrały emocje

Gomułka opowiedział w audycji, że najbardziej zaskoczyła go bardzo emocjonalna reakcja Brytyjczyków na referendum. - Po raz pierwszy od wielu lat, to argumenty ekonomiczne były na drugim planie. Wygrały emocje. Argumentacja, jakiej użył ruch wyjścia mówiła, że Brytyjczycy nie zyskają ekonomicznie. Ale chcą obronić Wielką Brytanię. Główną rolę odegrały nie względy ekonomiczne, a obrona przed imigracją. To było najważniejsze dla tych ludzi - wyjaśnił ekonomista.


Mniejsze miasta głosowały za wyjściem z UE

Jak powiedział Gomułka w audycji, mieszkańcy dużych miast nie boją się imigracji. - Wielka Brytania to kraj bardzo tolerancyjny, niewrażliwy na argumenty nacjonalistyczne. W samym Londynie panuje ogromna różnorodność narodowa. Osoby, które miały do czynienia z imigrantami, nie przestraszyły się napływu ludzi. W Londynie większość osób głosowała za pozostaniem w Unii Europejskiej. Najwięcej głosów przeciwko oddały osoby mieszkające w stosunkowo małych miasteczkach, gdzie nie ma dużo imigrantów. Obawiali się, że i tam imigracja dotrze - wyjaśnił i dodał, że te osoby przestraszyły się również poszerzenia Unii Europejskiej o nowe kraje, które mogłyby być źródłem kolejnej wielomilionowej migracji.

Gomułka powiedział, że Brytyjczycy zauważyli, że do Wielkiej Brytanii napływają ludzie z Europy Centralnej i Wschodniej. - Okazało się, że tego nie kontrolują. 100 mln ludzi z 10 nowych krajów UE ma prawo ubiegać się o pracę i mieszkać w ich kraju. Początkowo Brytyjczycy akceptowali to i nie widzieli problemu. Nawet rząd zaakceptował wejście Polski i innych krajów Europy Centralnej i Wschodniej do Unii Europejskiej. Potem do Wielkiej Brytanii zaczęło napływać zbyt dużo obcokrajowców - wyjaśnił Gomułka.

Plusy migracji

Jak powiedział Gomułka, migracja obcokrajowców do Unii Europejskiej miała też swoje plusy. - Przyjezdni napędzili gospodarkę Wielkiej Brytanii. Politycy podkreślali duży wkład imigrantów z Polski, ich pracowitość. To początkowo działało. Jak 100-200 tys. zamieniło się w milion, to zaczęło być czynnikiem, który zaczął ich trochę niepokoić - wyjaśnił.

Gomułka powiedział w audycji, że Brytyjczycy wiedzieli, jakie będą skutki wystąpienia z Unii Europejskiej. - Brytyjczycy zdawali sobie sprawę, że występując z Unii, poniosą koszty. Chcieli ocalić angielskość. Wiedzieli, że poniosą straty ekonomiczne. Z tradycyjnego punktu widzenia to była nierozsądna decyzja. W tej chwili przypuszcza się, że PKB spadnie od dwóch, trzech do pięciu, sześciu procent. Wszyscy eksperci są zgodni, że Wielka Brytania poniesie straty. Nie wiadomo tylko, jak duże one będą. Na pewno dochód narodowy na mieszkańca będzie niższy. Będą rozwijać się w takim mniej więcej tempie, jak reszta kontynentu, ale poziom będzie niższy - wyjaśnił w "Popołudniu RDC" Gomułka.

Źródło:

RDC

Autor:

mb