"Beksiński 3". Wiesław Banach: artysta, który wzbudza nieustające zainteresowanie

  • 01.10.2016 11:55

  • Aktualizacja: 14:00 15.08.2022

- Młodzi ludzie zakochują się w Zdzisławie Beksińskim, on jest bramą wprowadzającą ich do sztuki. Jeżeli nagle pojawia się artysta, który pobudza ich wyobraźnię oraz stawia przed bolesnymi pytaniami młodości, to takie wejście powoduje, że za chwilę ci młodzi ludzie dojrzą innych artystów - mówił w "RadioCzułym" Wiesław Banach - dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku, przyjaciel artysty i redaktor albumu "Beksiński 3".
Gość RDC tłumaczył, że pierwsze dwa tomy powstały w oparciu o zbiory Muzeum Historycznego w Sanoku i to, co wybrano bezpośrednio z pracowni Beksińskiego w Warszawie. - Na trzeci tom składają się natomiast dzieła, które trafiły do Sanoka po śmierci artysty i nie były wcześniej publikowane. W albumie zaleźć też można sporo obrazów z prywatnej kolekcji - zaznaczył.

Dodał, iż należy przyznać, że z kolekcjami prywatnymi jest problem, ponieważ obrazy Beksińskiego pojawiają się na rynku i bardzo szybko zmieniają właściciela. - Nie ma więc możliwości, żeby śledzić, na której aukcji i od kogo zostały kupione. Dostałem ostatnio maila z Chin, gdzie pani napisała, że posiada kolekcję 60 obrazów Beksińskiego i chciałaby z nami nawiązać współpracę. Zapewne wśród nich są takie, do których nie mamy dobrych fotografii - powiedział Wiesław Banach.

Dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku zwrócił uwagę, że Beksiński "jest artystą, który wzbudza nieustające zainteresowanie". - Młodzi ludzie zakochują się w Zdzisławie Beksińskim, on jest bramą wprowadzającą ich do sztuki. Jeżeli nagle pojawia się artysta, który pobudza ich wyobraźnię oraz stawia przed bolesnymi pytaniami młodości, to takie wejście powoduje, że za chwilę ci młodzi ludzie dojrzą innych artystów - przyznał.

"Kawał wspólnego życia"

Banach mówił również w audycji o swoich prywatnych relacjach ze Zdzisławem Beksińskim i jego rodziną. Jak przypomniał, w kontaktach z Beksińskim przeplatają się sprawy czysto zawodowe z tymi osobistymi. - Chciałoby się powiedzieć, że bardzo rodzinnymi. To jest kawał wspólnego życia. Kiedy moja żona słyszała kiedyś nasze wieczorne rozmowy telefoniczne, powiedziała, że Beksiński traktuje mnie jak syna. To było już po śmierci jego żony i Tomka. Wówczas Sanok stał się dla Beksińskiego pewnym punktem, na którym mógł się oprzeć - podkreślił.

Wspomniał, że jednego dnia Beksiński zadzwonił i zaprosił go do Warszawy. - Powiedział, że chciałby o czymś bardzo poważnie porozmawiać. Kiedy już się spotkaliśmy, tłumaczył, że w każdej chwili może umrzeć i chciałby przekazać mi całą swoją spuściznę. Zareagowałem instynktownie i powiedziałem, że nie ma mowy. Zaproponowałem, żeby przekazał kolekcję Muzeum, a nie mnie. On odparł na to, że różnie bywa z muzeami, mogą mnie wyrzucić, a potem ktoś przyjdzie, schowa obrazy w magazynie i tam spleśnieją. Zapewniłem, że coś takiego się nigdy się nie wydarzy. Wszędzie, ale nie w Sanoku - powiedział w "RadioCzułym" Wiesław Banach - dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku.

Źródło:

RDC

Autor:

mg