Akademia Ruchu. "Ta forma, którą prezentowaliśmy, po prostu uruchamiała ludzi"

  • 22.01.2016 17:38

  • Aktualizacja: 13:48 15.08.2022

- W tamtych czasach Akademia Ruchu była skierowana przede wszystkim na otwieranie pola kultury w przestrzeniach dotychczas pominiętych - mówiła w audycji "Polak potrafi" Jolanta Krukowska, współtwórczyni Akademii Ruchu.

Akademia Ruchu została utworzona w 1973 roku przez grupę warszawskich studentów. Od samego początku aż do śmierci w 2014 r. szefem był Wojciech Krukowski. Zespół jako jeden z pierwszych w Polsce realizował spektakle i różnego typu akcje w przestrzeni miejskiej.


- Myślę, że każdy spektakl był w jakiś sposób istotny - mówi Jolanta Krukowska.


Wpływ na otoczenie


Zdaniem gościa Cezarego Polaka jednym z najważniejszych spektakli grupy było "Życie codzienne po Wielkiej Rewolucji Francuskiej".


- To był spektakl, który namieszał trochę i w Polsce, i na Zachodzie. Jak wracaliśmy po prezentacjach, to dowiadywaliśmy się, że on swoją prostotą uruchomił mnóstwo brytyjskich grup. To było coś, co dawało impuls do innego patrzenia na teatr polski, bo dotychczas w pamięci zapadał Grotowski, Kantor. Myślę, że ta forma, którą prezentowaliśmy, po prostu uruchamiała ludzi. Szczególnie tych, którzy zajmowali się teatrem - wyjaśnia Krukowska.


Tłumaczy, że o swoich sukcesach grupa dowiadywała się na spotkaniach, niekoniecznie organizowanych w Polsce.


- Miałam poczucie, że ta bardzo silna obecność Grotowskiego czy Kantora to są teatry, które mówiły innym językiem, bardziej uruchamiającym emocje niż to, co stanowiło specyfikę naszego języka, czyli dystans, oszczędność formy, ascetyczność. Myślę, że ten rodzaj obecności na scenie nie zawsze był łaskawie przyjmowany, chociaż budził respekt. Przynajmniej dla osób, które zajmowały się teatrem - komentuje.


"Byliśmy nieuchwytni"


Jak podkreśla gość RDC, Akademia Ruchu nie miała większego problemu z cenzurą. Wyjaśnia, że teksty spektakli, z którymi miała zapoznać się władza, zawierały "bardzo proste komunikaty".


- Spektakl "Życie codzienne po Wielkiej Rewolucji Francuskiej" miał kilkanaście scen, które były określane jednym zdaniem - to co widać. A to, co tworzą i jaki mają sens poszczególne sceny, to trzeba było sobie stworzyć, oglądając spektakl - wyjaśnia Krukowska - Byliśmy trudno uchwytni, żeby można było się do czegoś przyczepić. Myślę, że oni sobie nie radzili z tym, co oglądali - dodaje.


[audioplayer file="http://www.rdc.pl/wp-content/uploads/2016/01/Polak-potrafi-22-01-2016-16_11_36-Jolanta-Krukowska-2.mp3" naglowek="Posłuchaj całej rozmowy" float="left" szerokosc="100%"]

Źródło:

RDC

Autor:

KG